Książę Andrzej przejechawszy w ten sposób linię bojową, aż do lewego skrzydła, zaczął piąć się na wzgórek, na którym ustawiono działa, a zkąd, jak twierdził adjutant Bagrationa, można było, jako z punktu najwyższego, objąć okiem cały teren zajęty przez armją nieprzyjacielską. Zsiadł z konia i zatrzymał się na końcu baterji, przy czwartem i ostatniem dziale. Artylerzysta stojący na warcie chciał broń sprezentować. Na znak wstrzymujący go w tym zapędzie, księcia Andrzeja, odwrócił się, aby przechadzać się dalej krokiem miarowym, jednostajnym. Po za armatniemi wylotami znajdowały się przodki, jeszcze trochę dalej, stały konie uwiązane za uzdy do kołów i widać było ognisko artylerzystów. Na lewo, niedaleko od ostatniego działa, wznosił się szałasik niziutki, sklecony na prędce z kołów wbitych w ziemię, i z gałęzi oplatających je w około. Z wnętrza szałasu wydobywały się głosy ożywione kilku oficerów.
Z tego pagórka można było rzeczywiście objąć wzrokiem prawie całą linję bojową tak rosyjską jak i większą część armji francuzkiej. Na drugim pagórku, naprzeciwko, rysowała się na tle nieba, niepewnemi konturami wieś Schöngraben. Na prawo i lewo, można było dojrzeć gołem okiem, w trzech punktach odrębnych, wyłaniające się z pomiędzy dymów ognisk porozpalanych w obozie francuzkim, wojsko nieprzyjacielskie, którego część przeważna, była rozlokowana we wsi i za pagórkiem. Na lewo, po za domami, wśród chmur dymu, przebłyskiwała niewyraźnie niby wielka plama ciemna;
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 02.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.
XV.