przez baterję Tonszyna, (o której zapomniano najzupełniej,) wstrzymywał pochód Francuzów. Zajęli się oni gaszeniem ognia, który wicher rozmiatał na wszystkie strony, zostawiając Rosjanom czas i wolne pole do cofania się w jakim takim porządku. Centrum posuwało się szybko wzdłuż parowu, ile możności bez hałasu, ale z pewnym ładem. Za to lewe skrzydło, zaatakowane i odcięte przez wojsko o wiele silniejsze pod komendą Lannes’a, które składały pułki piechoty Azowskiej i Podolskiej, szło w rozsypkę. Bagration wysłał Gerkowa z rozkazem do komendanta, aby lewe skrzydło natychmiast wycofał.
Gerkowr, z palcami u daszka, odsalutowawszy podług regulaminu, puścił się galopem. Skoro jednak stracił z oczów Bagrationa, zawiodła go odwaga. Zdjęty trwogą szaloną, nie był wstanie jechać dalej w stronę gdzie groziło największe niebezpieczeństwo. Zaczął więc szukać jenerała i reszty oficerów, tam gdzie ich znaleźć nie mógł; z czego wynikło, że rozkazu wcale nie odebrano.
Jenerał dowodzący lewem skrzydłem, był to ten sam pułkownik, awansowany tymczasem, któregośmy widzieli w Braunau, i w którego pułku służył Dołogow. Na drugim końcu lewego skrzydła, dowodził naczelnik pułku Pawłogrodzkiego, w którym to pułku był junkrem Mikołaj Rostow. Dwaj dowódzcy srodze zagniewani jeden na drugiego, z czego wypływało nieporozumienie, tracili czas na obelżywem zwalaniu winy jeden na drugiego, w chwili kiedy skrzydło prawe, biło się od dawna z nieprzyjacielem, nawet Francuzi zaczynali się zwolna wycofywać.
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 02.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.