Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 02.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

— A to na co?
Książę Andrzej za całą odpowiedź wzruszył miłosiernie ramionami.
— Czy są jakie wiadomości o Mack’u?
— Nie ma żadnych.
— Gdyby miała potwierdzić się wiadomość o jego przegranej, jużby nam ją byli przysłali urzędownie.
— Prawdopodobnie...
Po tem słowie książe Andrzej skierował się ku drzwiom prowadzącym do sieni, gdy w tem otworzyły się gwałtownie i wpadł przez nie ktoś zupełnie im nieznajomy. Był to również jenerał austryjacki, z czarną przepaską na głowie, i z wielką gwiazdą orderu Marji Teresy na piersiach.
— Jenerał główno dowodzący Kotuzow? — spytał gorączkowo nowoprzybyły po francusku, ale z wybitnym akcentem niemieckim, a rozglądnąwszy się w koło, zaczął iść szybko do drzwi od gabinetu.
— Jenerał główno dowodzący zajęty w tej chwili — Kozłowski skoczył do drzwi, zastępując drogę intruzowi. — Kogo mam zapowiedzieć?
Twarz cudzoziemca pochmurniała, a usta mu zadrgały. Wyjął z kieszeni notyskę, napisał szybko słów kilka ołówkiem, wydarł ćwiartkę papieru i podał ją adjutantowi. Następnie przysunął się do okna i usiadł ciężko na krześle, które zajmował przed chwilą Kozłowski. Spojrzał ponuro i z niechęcią na dwóch młodych ludzi, jakby chciał powściągnąć ich zbytnią ciekawość tem spojrzeniem. Po chwili podniósł głowę, wyprostował się widocznie w chęci żeby się z czemś odezwać. Mu-