szczęsnym zwiastunem, rozdrażnienie własnem rozmyślaniem nad położeniem obecnem armji rossyjskiej, znalazło wreszcie odpływ, w obec żartu niestosownego Gerkowa.
— Jeżeli panu sprawia przyjemność — rzekł tonem ostrym i surowym — odgrywać rolę trefnisia nadwornego, nie mogę, rzecz naturalna, w tem mu przeszkodzić. Zapowiadam panu jednak, i to całkiem serjo, że gdybyś pozwolił sobie kiedykolwiek w mojej obecności, równie głupich żartów, nauczyłbym go, jak się wypada zachowywać w przyzwoitem towarzystwie.
Neświcki i Gerkow osłupieli ze zdziwienia, wytrzeszczyli oczy na niego, a następnie spojrzeli w milczeniu jeden na drugiego.
— Ale cóż w tem złego?... gratulowałem, nic więcej — bąknął Gerkow.
— Nie żartuję wcale, milcz pan! — krzyknął Bołkoński, i wziąwszy pod ramię Neświckiego, odszedł od Gerkowa, który na razie nie wiedział co odpowiedzieć.
— A ciebie co napadło? — spytał Neświcki, starając się go uspokoić.
— Jakto, co mnie napadło?! Ty więc tego nie rozumiesz? Albo jesteśmy oficerami w służbie naszego cara i do obrony kraju własnego, których cieszy każda pomyślność naszych wojsk, a którzy współczują i płaczą nad każdą klęską, lub też zostaliśmy prostymi pachołkami! Takim, rzecz naturalna, nie wolno wglądać w żadne sprawy, mają tylko słuchać ślepo rozkazów. Czterdzieści tysięcy ludzi wymordowanych, armia naszych sprzymierzeńców zniszczona... a wy znajdujecie w tem
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 02.djvu/31
Ta strona została uwierzytelniona.