aby zaznaczyć na tarczy zegara dziejów ludzkości, bitwę wiekopomną, pod Austerlitz, bitwę trzech cesarzów!
Książę Andrzej, będąc w służbie dnia tego, nie opuszczał wcale główno dowodzącego. Kotuzow, przybywszy około szóstej z kwatery dwóch monarchów, gdzie miał krótkie posłuchanie u cara, udał się do wielkiego marszałka dworu, hrabiego Tołstoja.
Bołkoński spostrzegłszy minę markotną i wielce niezadowolną Kotuzowa, skorzystał z tego, aby zajrzeć do Dołgorukowa, i spytać o bliższe szczegóły tego, co się działo. Zdawało się również Bołkońskiemu, że w kwaterze monarchów, są źle usposobieni dla Kotuzowa. Przybierano w obec starca zasłużonego ton prawie lekceważący, jakby wiedziano o czemś, czego reszta ani się domyślała.
— Witam cię mój drogi! — odezwał się Dołgorukow, pijąc herbatę z Bilibinem. — A więc bal ma się jutro rozpocząć. Co porabia twój stary? Zły, nieprawdaż?
— Nie powiem żeby był zły, tylko boli go, że nie został wysłuchanym.
— Jakto? Przecież słuchano go najcierpliwiej podczas rady wojennej, i zawsze będą go słuchali, gdy powie coś rozumnego. Ale odwlekać wiecznie, i zawsze czekać nie wiedzieć na co... kiedy Bonaparte lęka się bitwy najwidoczniej... to przecież niepodobieństwem!
— Widziałeś Napoleona... Jakież odniosłeś wrażenie?
— Widziałem go, i jestem najmocniej przekonany, że ma strach wielki przed bitwą! — powtórzył z naciskiem Dołgorukow, uszczęśliwiony z wizyty oddanej Napoleonowi. — Gdyby jej się nie obawiał, po cóż byłby
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 03.djvu/122
Ta strona została uwierzytelniona.