żądał owej poufnej rozmowy, po cóż miałby rozpoczynać jakieś tajemne rokowania? Dla czego cofnął się, chociaż to wręcz przeciwne jego taktyce dotychczasowej? Wierz mi, zaczyna się bać! Wybiła i dla niego fatalna godzina, spuść się w tem na mnie.
— Jakże wygląda? — badał dalej Andrzej.
— Jak? Figura niepokaźna, w historycznym, szarym surducie. Rad by był bardzo usłyszeć „Sire“ z moich ust, ale nie sprawiłem mu tej przyjemności. Tak zręcznie lawirowałem, że nie zatytułowałem go tak ani razu, ku wielkiej jego zgryzocie i umartwieniu. Oto jak mi się przedstawił i na tem koniec. Mimo najwyższego szacunku z jakim jestem dla Kotuzowa, ślicznie byśmy się wykierowali, i znaleźlibyśmy się w rozkosznem położeniu, gdybyśmy dalej czekali na to „coś“ nieznane i nieokreślone. Napoleon miał by czas wolny, zabrać się z wszystkiemi manatkami i wyciąć nam kuranta; gdy przeciwnie teraz, mamy wszelką szansę dostać go w pułapkę. Nie trzeba zapominać o zbawiennej maksymie Suwarowa: — „Że zawsze lepiej atakować, niż czekać, żeby nas zaatakowano“. — Zapał młodych do wojny, jest, chciej mi wierzyć, stokroć bezpieczniejszą i więcej znaczącą wskazówką, niż całe doświadczenie starych taktyków.
— Jakież on jednak zajął stanowisko? Wysunąłem się dziś dość daleko po za nasze forpoczty i nie byłem w stanie dopatrzeć, gdzie właściwie znajduje się główny oddział armji francuzkiej — wtrącił Bołkoński, który radby był popisać się przed Dołgorukowem, ze swoim własnym planem ataku na siły nieprzyjacielskie.
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 03.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.