dwóch cierpień. Żyć li dla siebie i strzedz się ich, oto cała moja mądrość.
— A miłość bliźniego? A poświęcenie? — wykrzyknął Piotr. — Nie, nie mogę podzielać w tem twego zdania! Żyć i wystrzegać się zła, aby następnie nie doświadczać wyrzutów sumienia, to za mało. Żyłem tak dawniej, i moje życie przechodziło nieużytecznie. Teraz dopiero żyć zaczynam... odkąd staram się żyć dla drugich, kiedym pojął jaka się w tem rozkosz mieści. Nie, i tysiąc razy nie, nie jestem twego zdania, a i ty sam, myślisz inaczej niż mówisz.
Książę Andrzej wlepiwszy w niego wzrok badawczy, słuchał z drwiącym uśmiechem:
— Poznasz moją siostrę księżniczkę Marję, i ręczę że przystaniecie od razu do siebie. Zresztą, może i ty masz słuszność. Niech każdy żyje po swojemu. Utrzymujesz, żeś żył nadaremnie i bez użytku, żyjąc li dla siebie, że dziś dopiero pojmujesz czem jest szczęście, poświęcając się dla innych? Ja przeciwnie, żyłem dla sławy, a czemże jest sława, jak nie miłością bliźniego, jak nie chęcią być mu użytecznym i zasłużyć na jego pochwałę? Żyłem zatem dla innych, i cały ten okres jest dla mnie stracony, stracony bezpowrotnie. Odkąd żyję sam dla siebie, jestem o wiele spokojniejszym.
— Czyż podobna żyć tylko dla siebie? — Piotr zacietrzewiał się coraz bardziej. — A twój syn, twoja siostra, twój ojciec?
— Oni stanowią jedną całość ze mną, to nie są „inni“, owi „bliźni“, jak ich nazywacie: ty i księżniczka Marja. Bliźni, owe źródło nieustające wszelkiego zła i wszelkich
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/177
Ta strona została uwierzytelniona.