wonarodzonego, cały wzruszony i lękając się żeby pop dziecka nie upuścił, gdy będzie go w wodę zanurzał, czekał niecierpliwie w drugim pokoju, końca ceremonji. Spojrzał na synka z dumą i najwyższą radością, gdy mu go wreszcie przyniosła stara piastunka już powiniętego; i skinął głową łaskawie, usłyszawszy dobrą nowinę, że kawałek wosku, na którym złożono włoski ucięte na główce dziecka, spłynął po wierzchu. Taki bowiem panuje w Rosji przesąd, że skoro wosk nie pójdzie na spód, dziecko wychowa się i wyrośnie zdrowo.
Dzięki wpływom starego hrabiego, nie pociągano wcale do odpowiedzialności młodego Rostowa, za udział w pojedynku Dołogowa z Bestużewem. Zamiast go zdegradować, czego się obawiał, mianowano go adjutantem jenerała, który był w dodatku komendantem w Moskwie. Z tego powodu nie mógł spędzić lata na wsi, razem z rodziną, tylko musiał zostać w mieście. Dołogow wszedł z nim teraz w najściślejsze stosunki przyjaźni. Stara matka Dołogowa, Marja Iwanówna, kochała syna do szaleństwa, i powtarzała nieraz Mikołajowi, że i jego już kocha całem sercem, bo umiał poznać się i ocenić jej Fedja!
— Tak, tak, drogi mój hrabio, wierz mi, że mój Fedjo ma duszę nadto wzniosłą i szlachetną, dla dzisiejszego