W ciągu lata odebrała księżniczka Marja list od brata ze Szwajcarji. Andrzej donosił jej o czemś dla niej nadzwyczajnem i zdumiewającem, że jest po słowie z młodziutką hrabianką Rostow. W liście tym wyrażał miłość najżywszą, składał dowód najgłębszego zaufania, i czułości niewypowiedzianej dla swojej narzeczonej. Przyznawał całkiem szczerze, że nigdy w życiu nie kochał tak nikogo, że dotąd zdaje mu się jakoby nie żył wcale i życia nie rozumiał, kończył zaś długi wylew uczuć swoich dla Nataszki, prośbą o przebaczenie, że przed siostrą nie zwierzył się z tem postanowieniem bawiąc w Łysych-Górach, chociaż mówił z ojcem w tej sprawie. Bał się atoli, aby nie próbowała użyć wpływu swego żeby wymódz na starcu pozwolenie natychmiastowe. W takim razie, gdyby rokowania były spełzły na niczem, ojca gniew cały byłby spadł na Marją najniezawodniej, i ona byłaby na tem najwięcej ucierpiała.
„W owej chwili — pisał dalej — jeszcze nie wszystko było tak obmyślone i postanowione nieodwołalnie, jak jest obecnie. Ojciec wyznaczył mi termin roczny. Minęło sześć miesięcy, a jam stały i rozkochany w Nataszce de szaleństwa. Gdyby kuracja przepisana przez lekarzy nie zatrzymywała mnie u wód, byłbym sam do was pospieszył. Muszę jednak wysiedzieć tu jeszcze cały kwartał. Znane ci dokładnie stosunki łączące mnie z ojcem. Nie żądam niczego, jestem i zostanę niezależnym od jego dziwactw i kaprysów. Nie radbym jednak w tak ważnym kroku iść wbrew jego woli, zasłużyć na jego
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/139
Ta strona została uwierzytelniona.
XXVI.