takie ciągłe pielgrzymowanie, jedna szczególniej staruszka natchnęła była księżniczkę Marję żywą sympatją i chęcią naśladowania jej w tem świętobliwem przedsięwzięciu. Nazywała się Fedocjuszka; była mała, zaschnięta jak szczypka i od lat trzydziestu chodziła boso zimą i latem, nosząc na ciele włosiennicę zamiast koszuli. Pewnego wieczora, słuchając uważnie opowiadań staruszki tak przez nią ukochanej, księżniczka Marja uczuła chęć namiętną, niepohamowaną pójść za jej przykładem. Długo, bardzo długo, po odejściu Fedocjuszki, siedziała nieruchoma, dumajac nad tem głęboko. Była zdecydowaną, mimo że sama przed sobą musiała wyznać, jak dziwacznem wydałoby się całemu światu jej postanowienie, była zdecydowaną zacząć pielgrzymować. Zwierzyła się ze swoim zamiarem przed spowiednikiem, czerńcem ojcem Hjacentem. Pochwalił go. Kupiła sobie zatem, pod pozorem, że chce obdarować jedną z pielgrzymek, cały strój. Włosiennicę, trepki, kaftan z grubej baji i wielką czarną chustkę wełnianą. Stawała nieraz przed ową szafą błogosławioną, w której złożyła strój pielgrzymi i pytała z pewnem wahaniem, czy nie nadeszła już chwila stosowna, aby wykonać zamiar powzięty?
Ileż razy kusiło ją porzucić wszystko i uciec z temi kobietami, których naiwne opowiadania, powtarzane bez końca i bez myśli, niby coś, czego się wyuczyło na pamięć, wywoływały nie mniej w jej duszy podziw i zapał najwyższy. Wierzyła święcie we wszystko, uderzona głęboką tajemniczością cudów i objawień. Widziała już siebie idącą obok Fedocjuszki, drogą pełną kurzawy, z laską w ręce, z małym tobołkiem na plecach. Były
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.