o czemkolwiek i zastanowić się nad czemś poważnie. Jeżeli udało mu się kiedy niekiedy, odezwać z czemś rozumnem i zyskać poklask całego towarzystwa, był to jeszcze owoc jego medytacji w ciszy i samotności wiejskiej. Sam sobie wyrzucał nieraz, gdy zdarzyło mu się w tym samym dniu, powtórzyć jedne i te same zdania w kilku towarzystwach. Porwany wirem światowym, czuł instynktowo, że umysł jego rdzewieje i on nie umie już prawie myśleć poważnie.
Sperański przyjął go u siebie w następną środę, tak jak się byli umówili poprzednio. Rozmowa z nim wyczerpujaca i rozjaśniająca kwestje rozmaite, wywarła na Andrzeja wrażenie głębokie.
Pragnął on żywo, znaleść w innym ów ideał łączący w sobie wszelkie przymioty i doskonałości, które radby był sam osiągnąć. Zdało mu się, że Sperański przedstawia właśnie w swojej osobie typ cnoty i gienjalnosci, o którym marzył od dawna. Gdyby był należał do tej samej sfery co Bołkoński, gdyby byli obaj odebrali to samo wykształcenie, mieli te same nawyczki i zwyczaje, ten sam sposób osądzania świata i ludzi, byłby w nim może Andrzej odkrył niebawem strony słabsze, ujemne, właściwe wszystkim istotom śmiertelnym, a więc dalekim od doskonałości. Sperański atoli umiał utrzymać zawsze taką równowagę umysłową, mówił z taką logiczną ścisłością, tak przekonywująco, że wzbudzał w Andrzeju podziw tem większy, że na razie sam przed sobą nie zdawał sobie rachunku dokładnego, czem go właściwie ten człowiek tak podbił i opanował? Sperański ze swojej strony, starał się go olśnić i pozował przed
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/31
Ta strona została uwierzytelniona.