zgłębić, naszym duchem skalanym brudem ziemskim. Tak samo nie godzi nam się brać do ulepszenia i poprawiania innych, jeżeli dajemy im z siebie najgorszy przykład nieczystości obyczajów i wszelakich nieprawości. Iluminizm tem właśnie grzeszył, i to go potępiło, że członkowie jego w pysze szatańskiej, uważali siebie za wyższych i doskonalszych, niż reszta śmiertelników. Wychodząc z tego założenia, potępił mój memorjał, i to wszystko com dotąd uczynił. Przyznałem mu słuszność. Co się tyczy moich spraw osobistych, powiedział, że powinnością szczerego masona, jest doskonalenie samego siebie. Sądzimy częstokroć że rychlej ten cel osiągniemy, zrzuciwszy z siebie na raz wszelkie brzemiona i obowiązki włożone na nas przez Opatrzność. Dzieje się atoli wręcz przeciwnie. Nie możemy iść naprzód, tylko staczając mężnie walkę z życiem, tylko stawiając czoło przeciwnościom i zaporom, na drodze cnoty. Trzeba przedewszystkiem poznać samego siebie, a to przychodzi nam najłatwiej przez porównanie. Nie zapominajmy również o cnocie kardynalnej, o zamiłowaniu śmierci. Przeciwności jedynie i ciężkie obowiązki, mogą wykazać nam całą nicość i gorycz życia ziemskiego, wzniecając w nas zapał prawdziwy, i wiarę silną w życie pozagrobowe, bez walk i trudów doczesnych. Te jego słowa iście natchnione, uderzyły mnie tem bardziej, że Bazdejew mimo straszliwych cierpień fizycznych, nie zdaje się wcale życiem znużony. Miłuje śmierć, ale nie czuje się jeszcze do niej dość przygotowanym, mimo swojej czystości i wzniosłości duchowej. Tłumaczył mi w ten sposób wielki kwadrat stworzenia: że liczba 3 i 7 jest podstawą wszystkiego.
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.