Nie mieszała się wcale do rozmowy. Badała w milczeniu aż do szczegółów najdrobniejszych swojego narzeczonego z lat dziecięcych. Borys czuł na sobie jej wzrok na wskroś przenikający, ale nie mniej ciepły i serdeczny. I on kiedy niekiedy rzucał na nią z pod oka ogniste spojrzenia.
Uderzyło ją od razu, że wszystko u Borysa było wytworne i według ostatniej mody: uczesanie, mundur, ostrogi, krawatka i tem podobnie... Siedział w fotelu oparty z gracją niewymuszoną, gładząc ręką prawą rękawiczkę na lewej ręce, z najcieńszej duńskiej białej skórki, która obciskała zgrabnie ręce jego wązkie, arystokratyczne, o długich palcach. Opisywał z pewną lekceważącą nonszalancją, rozmaite rozrywki i przyjemności w wielkim świecie petersburgskim. Przechodził również z lekkim odcieniem szyderstwa, Moskwę i wspólnych ich znajomych tamże przed czterema latami. Nie oszukał Nataszki, wspomniawszy nawiasem od niechcenia, o zaproszeniu go na bale dworskie, i w różnych poselstwach zagranicznych. Wzrok Nataszki ciągle w niego wlepiony i jej milczenie przeciągające się w nieskończoność, zmieszały w końcu Borysa. Zwracał się z częsta ku niej, urywając w pół zaczęte opowiadanie. Po kwadransie wstał i zaczął się żegnać, odprowadzony aż do drzwi wzrokiem wesołym i figlarnym Nataszki. Musiał przyznać w duchu, że jest urocza, zachwycająca; on jednak nie mógłby jej poślubić, bo brak majątku u obojga, zwichnąłby mu na resztę życia świetną karjerę. Dać się porwać czarowi, który w koło roztaczała, i nawiązać z nią dawne serdeczne stosunki, byłoby w wysokim stopniu
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.