ścisłą przyjaźń z Sperańskim, i we dwóch wymyślają coraz nowe reformy. Chcą wywrócić do góry nogami dzisiejszy porządek społeczny. Uważajcie tylko, jak on postępuje z damami. Oto jedna z nich przemawia do niego, a ten arogant, pokazuje jej plecy! No! żeby mnie tak śmiał potraktować, wyrecytowałabym mu Pater Noster, że popamiętałby mnie ruski miesiąc!
Tłum drgnął nagle, jakby tknięty prądem elektrycznym; jedni rzucili się naprzód, drugich w tył odepchnięto, orkiestra zagrzmiała marsz tryumfalny i ukazał się car we drzwiach, za którym szli kornie pochyleni, pan i pani domu. Przebiegł szybko pomiędzy podwójnym szpalerem z postaci ludzkich, kłaniając się na prawo i lewo. Było mu pilno widocznie uwolnić się czemprędzej od tych nieuniknionych dowodów czci głębokiej. Car wszedł do salonu obok; tłum cały rzucił się za nim w tropy. Odepchnięto go jednak ode drzwi, przy których zatrzymał się Aleksander, rozmawiając przyjacielsko z panią domu. Po głośnej fanfarze, muzyka zaintonowała poloneza będącego na porządku dziennym. Pod tę nutę podłożono kantatę, poczynającą się od słów:
„Aleksander i Elżbieta, zapał w nas wzbudzają...“
Jakiś młody człowiek przerażony, zaczął błagać damy