Anatol cenił wysoko tamtego brawurę i spryt nadzwyczajny i kochał Dołogowa na prawdę. Dołogow zaś potrzebywał go jedynie, jako robaczka przyciągającego złote ryby na haczyk od wędki, ale ma się rozumieć, nigdy się z tem nie zdradził przed Kurakinem. Prócz tego, Dołogow potrzebywał do życia, jakiegoś manekina pod ręką, którym mógłby kierować do woli, według własnego widzimisię.
Nataszka wywarła rzeczywiście na Anatola wrażenie piorunujące. Po przedstawieniu, jedząc kolację z Dołogowem, zaczął rozbierać ze znawstwem starego doświadczyńskiego, wszystkie jej przymioty niezrównane. Toczystość ramion, giętkość kibici, małość rąk i nóg, bogactwo i kolor włosów, rysy klasyczne, i oczy ciemne, bezdenne, o połysku djamentowym. Zapowiedział z góry, że myśli nadskakiwać jej, gdziekolwiek ją spotka, nie zastanowiwszy się ani chwili, do czegoby to mogło doprowadzić ich oboje? Nad względami tak pospolitemi i podrzędnemi, zwykł był przechodzić bez zawahania, do porządku dziennego.
— Bestyjka ładna, nie ma co mówić — uśmiechnął się Dołogow cynicznie — ale to zwierzyna nie dla nas mój drogi.
— Powiem siostrze, żeby ją zaprosiła kiedy do siebie na objad. Cóż ty na to?
— Życzę ci zaczekać, aż będzie po ślubie...
— Ba! wiesz przecie, że ja przepadam za takiemi podlotkami... Tracą głowy od razu!
— Strzeż się — Dołogow machnął ręką. — Raz już
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 06.djvu/177
Ta strona została uwierzytelniona.