tak rozjaśnioną, jak szeroka, pucułowata, czerwona jak piwonja, fizjognomia samej Marji Dmytrówny.
Gdy po mszy podano kawę w salonie, zdjąwszy poprzednio z mebli białe pokrowce, lokaj dał znać, że czeka na nią w bramie powóz zaprzęgnięty. Udrapowała się w szal indyjski, najparadniejszy, i zapowiedziała że jedzie z wizytą do starego księcia Bołkońskiego, aby rozmówić się z nim na serjo w sprawie Nataszki.
W chwilę później zjawiła się sławna modystka, pani Aubert Chalmé, aby przymierzyć nową suknię na Nataszce. Ta uszczęśliwiona z przerwy w myślach udręczających ją, przeszła szybko do swego pokoju. Stała właśnie przed ruchomem zwierciadłem, przypatrując się stanikowi, który był dopiero sfastrygowany i bez rękawów, gdy usłyszała obok w salonie głos ojca, witający jakąś damę. Damą była piękna hrabina Bestużew. Nataszka poznawszy ją po głosie, drgnęła z dziwnego, niewytłumaczonego wzruszenia. Nie miała czasu ubrać się nazad w suknię, gdy drzwi otworzono na oścież i weszła Helena, uśmiechnięta słodziej niż kiedykolwiek, w sukni z fioletowego aksamitu, z szerokiemi u ramion wyłogami.
— Ah! moja śliczotko! moja najcudowniejsza! wpadłam, aby powiedzieć twemu ojcu, że to się nie godzi, coś niepojętego, żeby tak siedzieć jak wy, nie widząc żywej duszy!... Nastaję na to, żebyście przyszli koniecznie do mnie dziś wieczór... Będę miała kilka osób... Panna Georges zadeklamuje swój sławny monolog z Fedry Racina... Jeżeli mi hrabio nie przyprowadzisz swoich dwóch ślicznych dziewczątek — dodała zwrócona do
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 06.djvu/180
Ta strona została uwierzytelniona.