Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 06.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.

go, co do tej kwestji, że tak nie jest, prosząc usilnie, żeby przestał się o to troszczyć. Hrabia jednak nie dał się oszukać i wywieźć w pole, ową zmyśloną chorobą córki. Domyślił się łacno, że coś przed nim ukrywają, nader ważnego, co zaszło pod jego nieobecność. Czytał to najwyraźniej w twarzy Marji Dmytrówny, w Soni niepokoju, nareszcie w wyrazie dziwnym własnej córki, w jej odpowiedziach zagmatwanych, wypowiadanych pół-gębkiem, jakby z musu. Bał się jednak dowiedzieć o czemś, coby rzucało cień na cześć Nataszki, nie chciał popsuć sobie dobrego humoru i tej bezmyślnej, lekkodusznej wesołości, która stanowiła główną cechę jego usposobienia. Nie starał się więc dotrzeć do gruntu kwestji drażliwej. Udał że wierzy w to, co mu opowiadają, że nie ma w tem nic ważnego, żałując jedynie że nagła choroba Nataszki, opóźni cokolwiek ich powrót do Otradnoe.





XXXII.

Piotr postanowił skoro żona jego pogoniła za nim do Moskwy, wynieść się z tamtąd, aby nie mieszkać z nią pod jednym dachem. Przyczyniło się wielce do tego i wrażenie, które odczuwał silnie ostatniemi czasami, przy każdem zetknięciu z Nataszką. Odjechał zatem do Tweru, aby tam odwidzić wdowę po zmarłym Bazdejewie. Ta była mu obiecała pożyczyć do przeczytania rozmaite pa-