nasunięty, tak że widać było całą fryzurę, misternie ułożoną i zlaną woniącemi olejkami. Lekki pył śniegu, okrywał niby srebrnym pudrem, jego ciemne pukle.
— Przebacz mi Panie Boże! — westchnął Piotr mówiąc w duchu. — Ten oczajdusza Anatol, to w końcu mędrzec prawdziwy! Nie widzi niczego po za przyjemnością chwili obecnej. O nic się nie troszczy i niczem się nie zaniepokoi. Wygląda też zawsze świeżo i zdrowo, niby ryba w wodzie. Czegóżbym nie poświęcił, żebym mógł zmienić siebie w głupca podobnego jemu?!
Lokaj zdejmujący z Piotra futro w przedpokoju, zapowiedział mu, że jego pani czeka na gościa w swoim sypialnym pokoju.
Przechodząc przez salon, spostrzegł Nataszkę siedzącą nieruchomie w okna framudze. W jej twarzy żółtej i zbiedzonej, malował się wyraz uporu zaciętego. Gdy zobaczyła Piotra wchodzącego, wstała marszcząc brwi groźnie, i wyszła natychmiast skinąwszy mu głową zaledwie.
— Co tu się stało? — zawołał Piotr od progu z najwyższym niepokojem, wchodząc do sypialni Marji Dmytrówny.
— A! dzieją się śliczne rzeczy! — odrzuciła ironicznie. — Dobiegam do sześćdziesiątki, alem dotąd nie patrzyła na wstyd podobny! — Wziąwszy słowo od Piotra, że zachowa wszystko w najgłębszej tajemnicy, opowiedziała mu szczegółowo, jak Nataszka zerwała z narzeczonym, bez wiedzy rodziców, a przyczyną do tego, jest szalona miłość dla Anatola. Nie zataiła i tej okoliczności, że w tej całej awanturze umaczała grubo ręce hrabina
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 06.djvu/224
Ta strona została uwierzytelniona.