Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 06.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.

kraju. Nataszka, mimo że była szczerze przywiązaną do narzeczonego, i że poniekąd miłość ta uspokoiła jej fantazję nadto wybujałą, puszczała częstokroć wodze jeszcze i teraz rozmaitym wybrykom. Czasem wesoła aż do swywoli, nagle zapadała w głęboką i ponurą melancholję. Wtedy opłakiwała gorżko swój los niezasłużony, narzekała na czas tak długi, który dla niej upływa bezowocnie, czując potrzebę gwałtowną kochać, i być nawzajem kochaną.
Kończył się urlop Mikołaja. Odjazd brata miał zasmucić ją jeszcze bardziej. Jakże pustą wyda się jej wieś, bez jego najmilszego towarzystwa!





IX.

Nadeszło Boże Narodzenie. Nie przyniosło jednak z sobą żadnej odmiany pożądanej. Wszystko odbyło się w zwykłym porządku, zabijająco nudno i monotonnie! Pompy religijne, życzenia składane jak każdego roku przez sąsiadów, suknie nowe dla panienek, z Moskwy zapisane, mróz trzaskący, słońce olśniewające, noc księżycowa, powtórzyły się, jak zwykle.
Po obiedzie w trzeci dzień Świąt, każdy wrócił do swojego kąta, i życie popłynęło trybem codziennym. Goście się rozjechali, w całym zaś domu zrobiło się naraz cicho i... nudno, ah! jak nudno! Mikołaj wróciwszy z objażdżki po sąsiedztwie, chrapał aż miło w salonie