jak wam się zresztą będzie podobało, ale... trzeba koniecznie, żebyście mi pozwolili wstąpić do wojska, bo ja nie mogę... ja nie mogę inaczej... nie mogę, ot! i wszystko!...
Hrabina wzniosła w górę wzrok przerażony, załamała ręce i zwróciła się do męża, z najwyższem niezadowoleniem:
— Czego to się zachciewa temu dzieciakowi! — bąknęła z przekąsem.
Hrabia ostygł natychmiast w zapale, jakby go kto oblał wiadrem zimnej wody:
— Ho! ho! ho! — pogroził mu żartobliwie. — Istne szaleństwo! To mi dopiero żołnierz, z mlekiem pod nosem! na prawdę!... najprzód trzeba się uczyć i zostać mężczyzną!...
— To nie żadne szaleństwo — Pawełek energicznie zaprotestował — Fedjo Oboleński, młodszy odemnie o cały kwartał, a wstąpił przedwczoraj do wojska... Co do nauki... i tak nie byłbym wstanie uczyć się teraz, kiedy... — poczerwieniał powyżej uszu i dokończył z uniesieniem — kiedy... ojczyzna nasza w niebezpieczeństwie!...
— No! no! tylkoż nie pleć głupstw!
— A czyż tatko sam nie powiedział przed chwilą, żeś gotów wszystko dla niej poświęcić?
— Cicho bądź młokosie i basta! — hrabia poruszył się niespokojnie, patrząc z pod oka na żonę, jakby ją wzywał na ratunek.
— Powtarzam raz jeszcze ojcu, a i Piotr Cyryłowicz potwierdzi...
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/127
Ta strona została uwierzytelniona.