gdy czuł na plecach pręt leszczyny, którym kapral go smagał. Skoro nic pod słońcem nie posiadał, cóż mu mógł kto zabrać?
Powtórzył mniej więcej, to co mu się w obozie o uszy obiło. Gdy jednak Napoleon zapytał go wprost, czy Rosjanie myślą, zwyciężyć armję Bonapartego, przewąchał pułapkę w tem pytaniu i zaczął nad niem dumać i zastanawiać się głęboko.
— Jeżeliby stoczono zaraz bitwę — przemówił cedząc zwolna każde słowo — byłoby to możebnem... skoro to się jednak odwlecze do trzech... czterech dni, zwycięztwo stałoby się wątpliwem.
Ów frazes zagadkowy przetłumaczono w ten sposób cesarzowi. — „Gdyby nazajutrz bitwę wydano, zwyciężą Francuzi, później niewiedzieć coby zajść mogło“... — Napoleon który był dnia tego w humorze wyśmienitym, wysłuchał najspokojniej tej przepowiedni i kazał nawet powtórzyć ją raz jeszcze. Ławruszka wszystko sobie „miarkował“ i udawał dalej, że nie wie kogo ma przed sobą.
— Wiemy o tem dobrze, że macie nad sobą jakiegoś Napoleona — przemówił po chwili — który miał już pobić i zawojować prawie świat cały, ale z nami nie taka łatwa sprawa, Moskale to twardy orzech do zgryzienia. — Tłumacz, ma się rozumieć, pominął ową przechwałkę patrjotyczną, powtórzywszy jedynie cesarzowi pierwszą część frazesu.
„Odpowiedź naiwna, młodego kozaka, wywołała uśmiech na usta, potężnego władcy“ — opowiada Thiers — „Napoleon zrobił kilka kroków naprzód, zbliżając się
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/202
Ta strona została uwierzytelniona.