Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/252

Ta strona została uwierzytelniona.
XXXVI.

Kutuzow, skoro przyjął naczelne dowództwo, przypomniał sobie księcia Andrzeja i powołał go na pierwszego swego adjntanta.
Przybył on do głównej kwatery w tej chwili właśnie, kiedy Kutuzow robił po raz pierwszy przegląd całej armji. Zatrzymał się we wsi przed domem popa, w którym mieszkał Kutuzow... jego książęca mość, jak go teraz powszechnie nazywano. Usiadł na ławce przed domem i czekał na powrót jenerała głównodowodzącego. Na polu, po za wsią, odzywały się grzmiące fanfary muzyki wojskowej i „hurra!“ zapamiętałe, któremi wojsko wodza witało. Na jakie dziesięć kroków od Andrzeja używało wieczornego chłodu dwóch sługusów ze świty Kutuzowa. Jeden pełnił funkcje kurjera, drugi podczaszego. Korzystali rzecz naturalna, z dłuższej nieobecności swego pana. Gdy tak Andrzej siedział zadumany, nadjechał podpułkownik od huzarów, na tęgim koniu. Sam był wzrostu małego, cery mocno ogorzałej; nosił ciemne faworyty i miał wąsy ogromne, sumiaste, które mógł śmiało okręcać około uszów. Na widok księcia Bołkońskiego osadził konia w miejscu, z wprawą doskonałego kawalerzysty. Spytał następnie czy jego książęca mość mieszka tu rzeczywiście i czy jest w domu, lub czy wkrótce nadjedzie?
Andrzej odpowiedział mu z całą uprzejmością, że sam o niczem nie wie, przybył bowiem dopiero przed pół godziną. Huzar zwrócił się z pytaniem do dwóch sługusów. Ci zaledwie raczyli mu odpowiedzieć, z arogancją wrodzoną u sług wielkich panów.