upaliwszy ze cztery wiorsty, spostrzegł twarz znajomą. Nie omieszkał zatrzymać go obrzucając pytaniami. Był to lekarz pułkowy, w towarzystwie swego pomocnika chirurga. Bryczka, w której obaj siedzieli, nadjeżdżała z przeciwnej strony. Lekarz poznał Piotra na pierwszy rzut oka i szturknął laską w plecy swego woźnicę, żeby się zatrzymał.
— A wasza ekscellencja, co tu robi?! — wykrzyknął zdumiony.
— Oh! chęć przypatrzenia się naocznie... ciekawość po prostu tu mnie sprowadza...
Wysiadł z powozu, aby porozmawiać swobodnie z lekarzem. Zwierzył mu się z żywem pragnieniem, wzięcia udziału w najbliższej bitwie. Lekarz życzył mu, żeby udał się z tem wprost do księcia głównodowodzącego.
— Zapewne... masz czem zadowolnić swoją ciekawość panie hrabio — lekarz potwierdził. — Gdybyś jednak nie przedstawił się z tą prośbą Kutuzowowi, zostawią cię i porzucą w pierwszej lepszej dziurze, gdzie niczego nie zobaczysz... Jego książęca mość przeciwnie, znając osobiście waszą ekscellencją, przyjmie niezawodnie najżyczliwiej i prośbę uwzględni. Proszę tylko trzymać się mojej rady, a ręczę za dobry skutek.
Lekarz wyglądał jak ktoś okropnie znużony i nie mający ani chwili do stracenia.
— Tak pan sądzisz? — Piotr odrzucił. — Chciejże mi łaskawie wskazać, gdzie mam szukać Kutuzowa i w której stronie założył główną kwaterę?...
— Tego nie mogę uczynić ekscellencjo. To nie mój fach. Gdy pan hrabia minie Tatarynowo, sam zobaczysz.
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.