pozyskać bogatą owieczkę. Gotową była poczynić znaczne nawet ofiary pieniężne, ale w zamian zażądała stanowczo rozwodu. Ksiądz Joubert zaczął z nią o tem rozprawiać, ze zwykłą u niego miodopłynną wymową. Że skoro ją zmuszono do małżeństwa, dzieckiem prawie, z człowiekiem wstrętnym jej i który również nie pojmował obowiązków małżonka i jedynego celu małżeństwa; żeby nie zejść z tego świata bezpotomnie; nie dotrzymując mu wiary, popełniła tylko grzech powszedni... Jeżeliby zaś teraz, dla tego li pragnęła rozwodu, aby z innym mężem mieć dzieci, w takim razie...
— Koniec końców — przerwała mu Helena niecierpliwie. — Pytam sama siebie, jakby to być mogło, żebym była związaną z heretykiem, skoro przeszłam na łono religji jedynie prawdziwej... religji rzymsko-katolickiej?
Ta jej uwaga, wywarła na zacnego labusia prawie to samo wrażenie, co niegdyś na towarzyszach Kolumba, owo zagadnienie z jajem, tak po prostu przez niego rozwiązane. Zdumiał się, nie wiedząc co ma na to odpowiedzieć. Był jednocześnie zachwycony postępami swojej córki duchownej, w głębokiem przejęciu się zasadami nowej swej wiary. Nie chciał jednak uznać się za pobitego i dalej prowadził swoje nauki, wypowiadane uroczyście, z pominięciem drażliwej kwestji rozwodu.