Na ten krzyk Francuz obrócił się szybko ku drzwiom, Piotr zaś rzucił się na szaleńca aby mu broń odebrać. Tym ruchem ocalił życie oficerowi, warjat zachwiał się i kula utkwiła w murze, zamiast strzaskać czaszkę francuzowi. Wystrzał napełnił hukiem i dymem pokój cały. Oficer pobladł i w tył się zatoczył. Piotr zapomniał w tym przestrachu, że miał się wcale nie wydawać z posiadania języka francuzkiego i spytał z całą uprzejmością po francuzku:
— Czyś pan nie raniony przypadkiem?
— Zdaje mi się że nie, ale tym razem, wymknąłem się gracko... o włos, a byłoby po mnie. — Obmacał się, wskazując kawałki muru leżące na podłodze. — Co to za człowiek? — dodał surowo, zwracając się do Piotra z zapytaniem.
— Ah, jestem rzeczywiście w rozpaczy, że coś podobnego stać się mogło w tym domu — odezwał się Piotr wychodząc zupełnie ze swojej roli. — Jest to szaleniec, niepoczytalny, nie wiedzący co czyni...
Oficer schwycił pijaka za kołnierz. Starzec wodził w koło wzrokiem błędnym, z wargą dolną obwisłą, przestępując ciężko z nogi na nogę, oparty o mur plecami.
— Łotrze, zbóju, zapłacisz mi za to! — huknął Francuz. — Jesteśmy wspaniałomyślni dla pokonanych, ale zdrajcom nie przebaczamy — dodał z giestem energicznym.
Piotr mówiąc dalej wyszukaną francuzczyzną, zaczął go błagać, żeby się nie mścił nad biednym szaleńcem. Oficer słuchał go zrazu mocno nasrożony. Udobruchał się w końcu, uśmiechnął i wpatrzywszy się raz jeszcze w Piotra badawczo, podał mu w końcu rękę z życzli-
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/244
Ta strona została uwierzytelniona.