Bennigsen kierował się ku owemu mostowi, na który zwracał uwagę przedtem oficer, badany przez Piotra, utrzymując, że to jest punkt najważniejszy dla armji rosyjskiej. Siano świeżo skoszone na łące, nad brzegiem rzekł, napełniało powietrze wonią balsamiczną. Most przeszedłszy, poszli wzdłuż wioski Borodyno. Z tamtąd wzięli się na lewo. Minęli cały tłum żołnierzy i furgonów artylerji. Znaleźli się w końcu na wierzchu pagórka, gdzie milicjanci wznosili okopy. Była to reduta, nazywana później — „redutą Rajewskiego“, lub — „Fortem na wzgórzu“. — Piotr nie zwrócił na nią wcale uwagi. Czyż mógł przewidzieć, że to miejsce stanie się punktem najważniejszym w wiekopomnej bitwie pod Borodynem? Przeszli później przez wąwóz, dzielący ich od Semenowska. Żołnierze wynosili ostatnie belki z chat i stodół. Następnie szli to w dół to do góry, przez łan nie zżętego jęczmienia, zbity i stratowany, niby po gradzie i szli dalej po drodze ubitej przez artylerję, przez pola świeżo zorane. Doszli w końcu do okopów, przy których jeszcze usilnie pracowano. Bennigsen tu się zatrzymał, rzucając wzrokiem na fort w Szewardynie, który wczoraj jeszcze był w rękach Rosjanów. Dostrzegli tam uwijających się kilku jeźdźców. Utrzymywali niektórzy oficerowie że to musi być sam Napoleon z Muratem i resztą świty. Piotr wzrok wytężył, starając się odgadnąć, który z jeźdźców mógł być Napoleonem? W chwilę później grono jeźdźców zjechało z pagórka, niknąć im z oczu w mglistej dali. Bennigsen zaczął tłumaczyć je-
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.
IV.