— Zabierzcie go — wskazał na obraz. — Za młody, żeby mógł patrzeć na krwawe pole bitwy.
Beausset przymknął oczy, opuścił głowę na piersi, westchnął i ruchem ręki patetycznym dał poznać, że umie ocenić należycie słowa cesarza.
Historja przedstawia nam Napoleona w tym dniu niesłychanej doniosłości, na siodle od świtu prawie. Badał teren, roztrząsał i przeglądał plany rozmaite, przedstawiane przez marszałków, wydawał rozkazy jenerałom. Linja pierwotna armji rosyjskiej, wyciągnięta wzdłuż, brzegów Kołoczy, została złamaną. Część tej linji, mianowicie skrzydło lewe cofnięto w tył wskutek zdobycia reduty w Szewardyno. Ta część armji nie była już zatem osłonięta ani ochronnemi wałami, ani rzeką. Przed nią rozwijała się płaszczyzna gładka i otwarta ze wszystkich stron. Było widocznem nie tylko dla wojskowych, ale nawet dla cywilnych profanów, że tam powinienby był rozpocząć się atak armji francuzkiej. To na pozór nie wymagało ani głębokich kombinacji, ani owej drobiazgowej pieczołowitości, którą Napoleon rozwijał tworząc plany, ani nawet owej gienjalności w pomysłach, którą przypisywano wiecznie i zawsze Napoleonowi. Otoczenie cesarza było jednak innego zdania, a historycy, którzy opisywali owe wypadki post festum, posiadali to zdanie