wającego, bez których jednak nie byłby się mógł obejść, oni bowiem byli niezbędni w owym nader skomplikowanym mechanizmie.
Gdy przestąpił próg wysoki niskiej izdebki, i uczuł zimno wilgotne, przenikające do szpiku i kości, Konowniczyn zmarszczył brwi. Dokuczał mu coraz bardziej szalony ból głowy, z drugiej zaś strony przewidywał, jakie to wywrze wrażenie na matadorach w głównym sztabie, szczególniej na Bennigsenie. Ten od potyczki pod Tarutynem, był w stosunkach wielce nieprzyjaznych z wodzem głównym. Czuł że czegoś podobnego nie można uniknąć, a trwożyła go myśl o sporach nowych i nieprzyjemnościach, które wynikną z tego dla Kutuzowa. Po drodze wstąpił do Tolla, aby mu opowiedzieć o zaszłym wypadku; ten nie omieszkał skorzystać ze sposobności, rozwijając szeroko i długo swoje teorje i rozmaite kombinacje strategiczne, przed jenerałem, stojącym z nim razem na kwaterze. Konowniczyn zmęczony i rozgorączkowany, musiał mu w końcu przypomnieć, że czas wielki uwiadomić o wszystkiem jego książęcą mość.
Kutuzow, jak starcy w ogóle, w nocy spał mało, a za to w dzień drzemał prawie bez ustanku. Na noc kładł się na łóżku nie rozebrany, i dumał przez ten cały czas, sparłszy na ręku swoją wielką głowię, poznaczoną licz-