Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/215

Ta strona została uwierzytelniona.

starcowi ostrych wyrzutów, i wyraził dobitnie swoje najwyższe niezadowolenie z błędów które miał wrzekomo popełnić pod Krasnoje i w bitwie pod Berezyną. Wymawiał mu również niesłychaną opieszałość w gonitwie za nieprzyjacielem, i nadto wolne posuwanie się naprzód. Zakończył przedstawiając mu plan kampanji po za granicami państwa rosyjskiego. Kutuzow ani się tłumaczył ani nie robił żadnych uwag i nie udzielał rad tyczących się nowego planu. Twarz starca wyrażała to samo poddanie się zupełne i apatyczne woli wszechwładnej monarchy z jakiem przyjmował przed siedmiu laty rozkazy od swego cara i pana na polach Austerlitz’u. Gdy wychodził z carskiego gabinetu z głową na piersi opuszczoną, krokiem ciężkim, chwiejnym i niepewnym, zatrzymał go czyjś głos na środku wielkiej sali rycerskiej mówiąc te słowa:
— Mości książę!
Kutuzow podniósł głowę, patrząc długo na hrabiego Tołstoja który stał przed nim podając na srebrnej tacy jakiś drobny a błyszczący przedmiot. Nie zdawał się pojmować zrazu co to ma znaczyć. Nagle przemknął uśmiech nieokreślony po ustach starca, skłonił się z uszanowaniem i wziął z tacy to, co mu podawano. Był to wielki krzyż św. Jerzego.





XLVII.

Nazajutrz Kutuzow wyprawił na cześć cara ucztę wspaniałą po której bal nastąpił. Car zaszczycił i jedno