jak ciężkiem było odtąd życie Mikołaja. Z pensji wynoszącej 1200 rubli, musiał tak dom utrzymywać, żeby ukrywać ile możności przed matką ich nędzę prawie w porównaniu z tem co dawniej było. A hrabina miała i dziś jeszcze fantazje rozmaite, doprowadzające częstokroć syna do najwyższej rozpaczy. W ich obecnem ciaśniutkiem mieszkanku, Sonia zajmywała się całem gospodarstwem oszczędzając ile się dało. Mikołaj umiał ocenić jej poświęcenie bez granic, ale trzymał się od niej jak mógł najdalej. Chciał żeby ani na chwilę o tem nie zapominała, że między nimi wszystko skończone. Przygniatała go prawie swoją doskonałością, a nie pociągała niczem. Mimo zerwania stosunków z całym światem, mimo że odmawiał sobie wszelkich rozrywek i przyjemności życia, Mikołaj zaczął znowu zaciągać drobne dłużki, zachodząc w głowę nieraz co będzie dalej? Myśl zaprzedania się dla posagu po prostu, jakiej pannie bogatej, była mu wstrętną. Odtrącał z gniewem każde swatanie, z czem pojawiały się kiedy niekiedy stare matrony, przyjaciółki od serca hrabiny. Doświadczał pewnego ponurego zadowolenia, zamknąwszy w sobie ból i ciężką troskę. Nie zwierzał się z tem przed nikim. Prosto z biura przychodził do domu. Tu, bądź matce pomagał w kładzeniu pasjansów, bądź chodził zadumany po swoim pokoju, gryząc gniewnie w zębach cybuszek od krótkiej fajeczki.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Na początku zimy zjechała do Moskwy księżniczka Marja. Wieści głuche pozbierane od znajomych, powiadomiły ją wkrótce o smutnem położeniu Rostowów. Syn