sympatji. Zrozumiała powód jego obecnej sztywności i pozornej oziębłości.
— Powiedz mi hrabio, dla czego teraz jesteś innym? — zbliżyła się do niego mimowolnie. — Musisz mi zdać z tego sprawę z całą szczerością!
A gdy on milczał, dodała:
— Nieznane mi hrabio twoje powody... wiem tyle tylko, że i ja cierpię niewypowiedzianie, wyznając ci to całkiem otwarcie i bez ogródek... Dla czegóż więc chcesz mnie pozbawić twojej, tak mi nieodzownie potrzebnej... przyjaźni?
Oczy jej łzami zalśniły.
— Tak mało szczęścia w życiu zaznałam, że strata podobna zraniła mnie do głębi... Przebacz mi hrabio i... żegnaj!
Załkała głucho i szybkim krokiem ku drzwiom się skierowała.
— Księżniczko! Marjo! Zaczekaj na miły Bóg!
Spojrzała mu w oczy, zawisła ustami, na jego ustach, a to co przed chwilą zdawało się im obojgu, niemożliwem, stało się uszczęśliwiającą ich i niepodpadającą wątpliwości... rzeczywistością.
Pod wiosnę w roku 1814, odbył się ślub Mikołaja Rostowa, z księżniczką Bołkońską i państwo młodzi wy-