— Boże, jestem wiernym synem Izraela, narodu, któryś ukochał przed wiekami. Pomóż mi, błagam Cię!
W zatoce Antemonium, na wschód wyspy Cytery zebrało się sto galer. Odbywszy przegląd floty, odpłynął trybun na czele tejże ku Naxos, największej z Cyklad[1] a sterczącej niby kamień przydrożny między Azyą i Grecyą. Z tego wzniesienia panował trybun nad wszystkimi okrętami, jakieby na wodach tych ukazać się mogły; każdej chwili mógł ścigać piratów, gdyby się tylko pojawili, czy to na Morzu egejskiem, czy na śródziemnem.
Gdy flota w pełnym szyku płynęła ku górzystym wybrzeżom wyspy, spostrzeżono galerę przybywającą od północy. Aryusz popłynął na jej spotkanie i okazało się, że był to statek handlowy, płynący wprost z Bizantium, a jego dowódzca udzielił trybunowi wielce użytecznych informacyi. Piraci pochodzili z najdalszych wybrzeży Euxinu. byli nawet między nimi tacy, którzy rodzili się w Tanais[2], leżącem nad ujściem rzeki tegoż nazwiska, która prawdopodobnie zasila bagna Meotejskie.
Wszelkie przygotowania robili oni w jak największej tajemnicy, dopiero kiedy się ukazali w Zatoce trackiej[3], po zniszczeniu tam że stojącej floty, zdradzili swą obecność i zamiary. Później już rozbijali wszelkie okręty i mniejsze statki, skoro się tylko ukazały na wodach Hellespontu[4]. Eskadrę ich stanowiło sześćdziesiąt dobrze uzbrojonych i obsadzonych załogą galer. Dowódzcą był Grek, również jak cała służba okrętu dobrze obeznany z wodami wschodniemi. Dokazywali niezmiernych grabieży, a postrach padł nie tylko na żeglarzy, ale i na miasta na lądzie, które pozamykały bramy i nocną straż postawiły na murach. — Nic dziwnego, że handel prawie zupełnie podupadł. — Gdzież się teraz mogli znajdować piraci?