Dwaj tragarze obładowani bagażami Ben-Hura czekali na wybrzeżu jego rozkazów.
— Do cytadeli! — zawołał, a rozkaz ten zdradził jego wojskowe stanowisko.
Dwie wielkie ulice, krzyżujące się pod kątem prostym, dzieliły miasto na cztery równe części. U zbiegu dwóch ulic z północy ku południowi stała dziwna budowla, zwana Nymfeum. Gdy tragarze do niej się zbliżyli, zdziwił się Ben-Hur jej wspaniałością, chociaż wprost z Rzymu przybywał; na prawo i na lewo wznosiły się pałace zdobne marmurowymi gankami, to węższymi, to szerszymi, gdyż jedne były przeznaczone dla jadących, inne dla pieszych lub bydła. Dach ocieniał całą drogę, a liczne wodotryski, szemrząc wesoło, zmniejszały upalne gorąco.
Ben-Hur nie był usposobiony do podziwiania tego widoku. Historya Simonidesa stała mu bezprzestannie na myśli. Gdy się zbliżył do Omphalus, pomnika, wystającego na szerokość ulicy i złożonego