— Coś nie widać dziś Mallucha, gdzieś się bałamuci — rzekł zdradzając swoje myśli.
— Sądzisz, iż wnet przyjdzie? — pytała Estera.
— Jeśli za nim nie poszedł na morze lub w pustynię, to przyjdzie — mówił Simonides z zupełnem zaufaniem.
— Może tylko napisze — zauważyła.
— Nie, Estero, gdyby nie mógł wrócić, jużbym był list odebrał, a ponieważ go nie mam, wiem, że musi przyjść... i przyjdzie.
— Mam nadzieję, iż stanie się, jakoś rzekł — odpowiedziała z pewnem wzruszeniem w głosie Estera.
Nie uszło to bacznej uwadze starca... może to odcień smutku, może życzenia... Najmniejszy ptaszek nie spocznie na najwspanialszem drzewie tak, by nie poruszył najdelikatniejszych strun jego życia, owych niewidzialnych nici stanowiących rdzeń żywotności. Tak i umysł ludzki bywa równie czułym na najlżejsze słowo.
— Czy pragniesz, aby przyszedł, Estero? — zapytał.
— Tak — rzekła, podnosząc oczy na ojca.
— Czy możesz mi powiedzieć dlaczego? — badał dalej.
— Bo — mówiła nie bez wahania — bo ten młodzieniec jest... tu zatrzymała się.
— Naszym panem. Zapewne to chciałaś powiedzieć.
— Tak.
— A ty sądzisz zawsze, żem nie powinien pozwolić, aby odszedł nie dowiedziawszy się pierwej, że może wrócić, kiedy mu się będzie podobać i wziąć wszystko, nas — i wszystko, co posiadamy — majątki, wozy, okręty, niewolników, i ten potężny kredyt, który jak płaszcz ręką powodzenia, owego najpotężniejszego z aniołów, dla mnie ze szkarłatu, złota i najcieńszego srebra utkany? — Słuchała w milczeniu.
— I to cię wcale nie wzrusza? — zapytał z lekkim odcieniem goryczy. — Dobrze, dobrze, Estero, wiem z doświadczenia, że lżejszą jest każda rzeczywistość niż przeczucie tejże, gdy je widzimy po przez ciemną chmurę, co zalega duszę — nawet tortura. Stósownie do tego mniemania może i niewola, do której wrócimy, słodszą będzie niż się spodziewamy. Czemu nie? Zaczynam nawet mieć upodobanie w myśli, że szczęście naszego pana jest zaiste nadzwyczajnem. Majątek nic go
Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/203
Ta strona została skorygowana.