Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/230

Ta strona została skorygowana.

w wielkim celu, a oddaję ci je w opiekę, jakbym oddawał kochaną i kochającą kobietę. Hej, jest tam który?
Wszedł sługa.
— Przyprowadź araby.
Wezwany uchylił zasłony, dzielącej namiot, i ukazały się konie, które zatrzymały się na chwilę, nie ufając zaproszeniu.
— Chodźcie! — zawołał Ilderim. — Czego się wahacie, żaliż nie wiecie, że nie posiadam nic, coby nie było waszem? Zbliżcie się!
Konie zwolna i poważnie weszły do mieszkania swego pana.
— Synu Izraela — rzekł Szeik — wasz Mojżesz wielkim był człowiekiem, ale — ha, ha, ha! nie mogę się wstrzymać od pogardliwego śmiechu, gdy pomyślę, że pozwolił ojcom twoim używać pracowitego wołu i powolnego osła, a zabronił posiadać konia. Ha, ha, ha! Zaprawdę nie byłby chyba tak uczynił, gdyby był widział moje konie. O tego — i tego! — Mówiąc te słowa, kładł rękę na głowie najbliższego zwierzęcia i głaskał je z dumą.
— To, co mówisz, nie jest prawdą — rzekł Ben-Hur gorąco. — Mojżesz był zarówno wojownikiem jak prawodawcą, od Boga umiłowanym. Żaliż wojować, walczyć nie znaczy toż samo, co kochać stworzenia pokrewne tak, jako i tamte?
Zgrabny łeb koński z wielkiemi oczami, łagodnemi, jak oczy łani a przysłoniętemi spadającą na czoło grzywą, o małych spiczastych i naprzód wysuniętych uszach, przysunął się w tej chwili ku Ben-Hurowi, aż oparł się na jego piersi i rozwierając nozdrza, zdawał się pytać: — Ktoś ty za jeden? Młodzieniec poznał jednego z czwórki na wyścigach widzianej. — Powitał mądre zwierzę, wyciągając doń rękę.
— O bluźniercy, oby ich dni przeminęły! — mówił Szeik z uczuciem człowieka, własnej broniącego sławy. — Ośmielają się mówić, że nasze konie pełnej krwi pochodzą z nizejskich pastwisk w Persyi. Prawda, pierwszemu Arabowi dał Bóg niezmierzoną przestrzeń piasku, kilka łysych wzgórz i rozsiane gdzie niegdzie źródła gorzkie, mówiąc: — Patrz, oto twój kraj. — Biedny człowiek żalił się swej nędzy, a Pan ulitował się i rzekł: — Nie lękaj się, bo otrzymasz podwójne błogosławieństwo! — Arab złożył dzięki i z wiarą poszedł szukać obiecanej pomyślności. Przeszedł kraj wokoło — i nie znalazł nic; poszedł