Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/248

Ta strona została skorygowana.

— I ja o nim nie mogę nic więcej powiedzieć — rzekł znów Baltazar, spuszczając oczy. — Jakie to królestwo jest, dlaczego takie jest i jak się tam dostać — nikt się nie dowie, póki nie przyjdzie Dziecię, aby objąć swą własność. Dziecię przyniesie klucz od niewidzialnej bramy, otworzy ją dla wybranych, którymi będą ci, którzy kochają, bo oni tylko będą odkupieni!
Tu nastąpiło długie milczenie a Baltazar uważał je snać za najstosowniejsze, aby zakończyć rozmowę, więc rzekł:
— Czcigodny Szeiku, jutro lub pojutrze udam się na jakiś czas do miasta, albowiem córka moja pragnie widzieć przygotowania do igrzysk. Czas wyjazdu oznajmię później; ciebie zas, synu mój, zobaczę jeszcze, a teraz pokój wam!
Wstali od stołu, a Szeik i Ben-Hur patrzyli za Egipcyaninem, aż go wyprowadzono z namiotu.
— Szeiku Ilderimie — powiedział wtedy Ben-Hur — dziwne zaiste rzeczy słyszałem dzisiaj, pozwól mi iść nad jezioro, abym o tem wszystkiem mógł rozmyślać.
— Idź, a ja przyjdę później.
Umyli ręce; sługa na dany znak przyniósł obuwie Ben-Hura, poczem tenże wyszedł.




ROZDZIAŁ XXI.

W bliskości namiotów rósł mały gaj palmowy, rzucający cień częścią na wodę, częścią na ziemię. Pośród drzew śpiewał słowik pieśń godową, to też Ben-Hur zatrzymał się i słuchał. Kiedyindziej byłby czarujący śpiew ptaszka spłoszył posępne myśli młodzieńca; dziś opowieść Egipcyanina, choć pełna cudowności, przygniatała go takim ciężarem, że podobny tragarzowi ciężko obładowanemu, nie zdolny był odczuć najpiękniejszej muzyki, aż nie wróciłby mu zwykły spokój.
Noc była cicha, najlżejszy wietrzyk nie marszczył powierzchni wody; a nad głową jego świeciły gwiazdy, każda na swojem miejscu a dokoła było lato — na wodzie, na ziemi, na niebie.