— Może znaliście jej rodziców Joachima i Annę z Betleem, równie z rodu Dawidowego?
— W młodości mojej znałem ich, byli to sprawiedliwi ludzie.
Mówiąc to, spuścił stróż oczy w zamyśleniu, nagle podniósł głowę i rzekł:
— Nie mogę zrobić miejsca dla ciebie, Rabbi, ale bez dobrej rady nie puszczę cię. Ileż was osób jest?
Józef zamyślił się, a potem odpowiedział: — Tylko żona i ja.
— Dobrze, nie przepędzicie nocy na dworze. Sprowadź żonę, a spiesz się, bo gdy słońce zajdzie za górę, rychło noc nadejdzie.
— Błogosławię cię błogosławieństwem podróżnego bez dachu, błogosławieństwo gościa nie ominie cię również.
Mówiąc to Nazarejczyk, spiesznie wrócił do Maryi, którą był w czasie rozmowy ze stróżem gospody zostawił w pewnem oddaleniu a wróciwszy z nią, rzekł:
— Oto ta, o której mówiłem.
Marya miała twarz odsłoniętą.
Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/27
Ta strona została skorygowana.