też nigdy, że przyjdzie dzień, który On uzna za stosowny, w którym wskaże mi cel i ujrzę go również wyraźnie, jakbym ujrzał biały dom widniejący na wzgórzu. Dziś wierzę, iż to się już stało!
— Wiele lat temu, z moją rodziną — matka twoja, Estero, piękna jako poranek nad starym Oliwetem, była ze mną — siedzieliśmy przy drodze północnej wiodącej do Jerozolimy, w pobliżu grobów królewskich. Na drodze ujrzeliśmy trzech jeźdźców na dużych białych wielbłądach, tak pięknych, że nigdy im równych nie widziano w świętem mieście. Byli to ludzie obcy z dalekich przybywający stron. Pierwszy wstrzymał wielbłąda i zapytał mnie: „gdzie jest ten, który się narodził, Król żydowski?“ Do pytania, jak gdyby dla większego zdziwienia mego dodał: „widzieliśmy Jego gwiazdę na wschodzie i przybywamy oddać Mu cześć.“ Nie zrozumiałem, co chciał powiedzieć, ale szedłem za nimi aż do bramy Damasceńskiej. W ciągu całej tej drogi zadawali przechodniom toż samo pytanie, a nawet strażnikowi u bramy. Wszyscy równie się dziwili jak ja, a powszechnie mówiono, że słowa te tyczą się przepowiedni Mesyasza, — szczegółów już wiele zapomniałem a rzeczy chyba się nie zmieniły. My, ludzie, a nawet najuczeńsi między nami, jesteśmy jako dzieci. Drogi Jego odmienne są od naszych, a kroki Jego na ziemi często wieki całe oddzielają. Czy widziałeś Baltazara?
Tak i słyszałem jego opowiadanie — odparł Ben-Hur.
— Cud, prawdziwy cud! — wołał Simonides. — Gdym słyszał to opowiadanie, zdało mi się, iż ono jest odpowiedzią i ujrzałem jasno cel Opatrzności. Skoro przybędzie król ubogi, pozbawiony przyjaciół, bez orszaku, wojska, miast i zamków, żaliż nie będzie za późno? Zanim więc przyjdzie, zanim Rzym może runąć, trzeba założyć królestwo. A ty, panie, ty silny, w broni wyćwiczony, bogaty, czy widzisz powód, dla którego Bóg cię zesłał? Żaliż cel Jego nie może być twoim? Powiedz, panie, czy może człowiek urodzić się dla większej chwały?
Ostatnie pytanie stawił Simonides z całę siłą wewnętrznego przekonania.
— Tak ci się wydaje, bo nie pomnisz — rzekł Ben-Hur gorąco — że królestwo, które głosi Baltazar, ma być królestwem duchowem.
Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/286
Ta strona została skorygowana.