Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/295

Ta strona została skorygowana.

— W takim razie radzę sprzedać własność, a pieniądze bezpiecznie przechować. Daj mi bliższe objaśnienie, a wnet przygotuję pełnomocnictwo i wyślę umocowanego do tej sprzedaży człowieka. Przynajmniej jeden raz więcej uda nam się uprzedzić cesarskich rabusiów.
— Objaśnienia mieć będziesz jutro.
— A zatem dzieło dnia dzisiejszego skończone! — rzekł Simonides.
Ilderim skłonił głowę dodając: i dobrze spełnione.
— Estero, jeszcze chleba i wina! Szeik Ilderim uszczęśliwi nas, jeśli zechce, zostając do jutra. A ty, panie?
— Każ przyprowadzić konie — rzekł Ben Hur — wrócę do Gaju. Gdy teraz pojadę, nieprzyjaciel nie spostrzeże mnie a i twoje arabczyki rade mi będą — dodał zwracając do się Ilderima.
Już dniało, gdy Ben-Hur z Malluchem stanął u drzwi namiotu.




ROZDZIAŁ XXV.

Następnej nocy około czwartej godziny, stał Ben-Hur z Esterą na terasie głównego składu towarów. Poniżej na wybrzeżu panował wielki ruch, pakowano skrzynie, paki i tłomoki; ludzie biegali tu i tam, podobni przy światłach pochodni do fantastycznych duchów opisywanych w czarodziejskich baśniach Wschodu. Ładowano towary na galerę, która miała niedługo odpłynąć. Simonides nie opuścił dotąd kantoru, gdzie do ostatniej chwili wydawał rozkazy kapitanowi. Polecił mu sterować bez przerwy do rzymskiego portu Ostii, gdzie miał wysadzić na ląd jednego z podróżnych. Stamtąd już wolniej winien płynąć do Walencyi na hiszpańskiem wybrzeżu.
Podróżny, to właśnie ów pełnomocnik, wysłany do uregulowania spuścizny po Aryuszu. Skoro odwiążą liny okrętu i tenże wypłynie na pełne morze, Ben-Hur będzie już nieodwołalnie związany z dziełem umówionem ostatniej nocy. Jeśli żałuje danego przyzwolenia, to zaiste mało ma przed sobą czasu do zerwania umowy, a jednak jest panem i dość mu powiedzieć słowo.
Takiemi mogły być jego myśli w tej chwili, gdy stał ze złożonemi rękoma i patrzył na scenę u stóp jego się rozgrywającą, z wy-