cząć; tymczasem nowe opóźnienie, bo oto wchodzi człowiek z pękiem ciężkich kluczy, a dowódca mimo pospiechu zwraca się ku niemu:
— A toś ty, Grezyuszu, chodź bliżej.
Nowo przybyły posunął się ku stołowi, przy którym siedział trybun w wygodnem krześle; wszyscy obecni spojrzeli i spostrzegli, że na twarzy przybyłego wyrażało się przerażenie i zarazem obawa. Uciszyli się więc, chcąc słyszeć co powie:
— O trybunie — zaczął mówić, oddając nizki pokłon — lękam się powiedzieć.
— Pewno jakie bałamuctwo lub nowa pomyłka.
— Gdybym mniemał, że to pomyłka, obawa moja nie byłaby tak wielką.
— Chodzi więc pewno o zbrodnię lub zaniedbanie obowiązku. Można bezkarnie śmiać się z Cezara, lub kląć bogi, ale znieważyć orły, toby się równało zbrodni. No, mówże!