Wszyscy milczeli.
— Chrystus Pan się narodził; alboż nie tak mówił?
Wtedy drugi odzyskał mowę i odpowiedział: — Tak mówił.
— Wszak mówił także, ze to się stało w mieście Dawidowem to jest Betleem; wszakże mamy znaleźć dziecię owinione w pieluszki.
— I położone w żłobie.
Ten, który mówił pierwszy, patrzył zamyślony w ogień, nareszcie rzekł jakby nagłem opanowany postanowieniem: — Jedno jest tylko miejsce w Betleem, gdzie są żłoby, jedno tylko, a to w jaskini w pobliżu za gospodą. Bracia, chodźmy i obaczmy to, co się stało. Kapłani, doktorowie i uczeni w Piśmie od dawna oczekują Chrystusa i oto narodził się, a Pan dał znak nam, po którym poznamy Go. Chodźmy oddać Mu pokłon.
— Jakże zostawimy trzodę?
— Pan strzedz jej będzie. Spieszmy się!
Wszyscy wstali i opuścili zagrodę.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Minęli góry i miasto i stanęli u bramy gospody, a u bramy zastali stróża.
— Czegóż chcecie? — zapytał.
— Widzieliśmy dzisiaj wielkie rzeczy i usłyszeliśmy wielką nowinę.
— Widzieć... i myśmy widzieli, ale nic nie słyszeli. I cóż słyszeliście?
— Chcemy iść do jaskini, aby się o wszystkim przekonać; a po tem ci opowiemy. Chodź z nami i obacz oczami własnemi.
— Daremna droga!
— Bynajmniej, narodził się Mesyasz!
— Mesyasz? Skąd to wiecie?
— Chodź i patrz.
Stróż rozśmiał się pogardliwie.
— Mesyasz? — powtórzył — po czem chcecie Go poznać.
— Urodził się dzisiajszej nocy i leży w żłobie. Tak nam oznajmiono. A jest tylko jedno miejsce w Betleem, gdzie są żłoby.
— W jaskini?
— Tak jest... chodź z nami.