wiedział znane szczegóły z historyi rodziny Hurów, przygodę Gratusa, przypisując wszystko, jak rzeczywiście było, przypadkowi. W końcu dodał, że szuka tej nieszczęśliwej rodziny i zamierza podać petycyę do Cezara o zwrot należnych Hurom majętności i praw obywatelskich. Taka petycya pociągłaby niezawodnie śledztwo za sobą, a o wynik tejże przyjaciele pokrzywdzonej rodziny bynajmniej się nie obawiali.
Trybun poinformował go o wszystkiem, co sam wiedział, mianowicie o znalezieniu kobiet trędowatych w więzieniu, dał przeczytać zapiski, jakie poczynił z ich zeznań, co więcej, na żądanie Mallucha, pozwolił je odpisać.
Malluch pospieszył z temi smutnemi nowinami do Ben-Hura.
Próżnem byłoby silić się na opisanie wrażenia, jakie ta wieść wywarła na młodzieńcu. Nie ulżył on swej boleści ani łzami, ani głośną skargą, ogrom nieszczęścia był za wielki, by go wyrazami określić można. Całemi godzinami siedział w milczeniu, z twarzą bladą i bijącem sercem. Czasem tylko w przestankami, od chwili do chwili, usta jego otwierały się, jakby przemocą i wtedy wydzierała się z nich skarga: