Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/397

Ta strona została skorygowana.

panowanie zaś jego trwać będzie wiecznie. Na takie wezwanie spieszyli wszyscy, oddając się duszą i ciałem sprawie. Gdy pytali Ben-Hura, skąd wie to wszystko, odwoływał się na proroków i opowiadał o Baltazarze, który w Antyochii oczekuje Mesyasza. To było dość dla serc gorących, którym stara tradycya o Mesyaszu równie była znaną i drogą jak Imię Pana. Dusze ich drgały świętą radością na myśl, że nadzieje ich spełnią się wkrótce, bo oto Król nietylko ma przyjść, ale jest już w blizkości.
Tak minęła zima, i nadeszła wiosna wraz z łagodnymi powiewami od morza. Czas ten zeszedł wodzowi na ciężkiej pracy i śmiało mógł powiedzieć: Niech przybywa król, dość będzie zaprawdę, gdy powie, kędy chce tron postawić, starczy nam mieczy, aby mu go zdobyć.
Cały ten czas, znano go tylko pod imieniem syna Judy.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Pewnego wieczoru w Trachonitis siedział Ben-Hur wraz z kilku Galilejczykami u wejścia pieczary, którą zamieszkiwał.
Od pustyni nadjechał goniec arabski i oddał mu list. Otworzywszy zwój, czytał:

„Jerozolima IV Nisan.

„Powstał prorok, którego mienią Eliaszem. Długie lata przebył na pustyni, a oto w naszych oczach urósł na proroka, bo świadczy o nim mowa jego. Zapowiada przyjście większego od siebie, co ukaże się w niewiele dni, a on Go czeka u wschodnich brzegów Jordanu. Widziałem i słyszałem Go mówiącego. Ten, którego się spodziewa, nie jest-li królem, którego oczekujesz? — Przybądź i osądź.
„Cała Jerozolima spieszy do proroka, a gdy spojżysz na tłumy, to miejsce jego przebywania zda ci się jakoby Góra oliwna czasu Wielkiejnocy.

Malluch.“

Twarz Ben-Hura zajaśniała radością.
— Przyjaciele! Oto wiadomość, na którą tak długo czekaliśmy: oto zjawił się przesłaniec Króla i oznajmia Go.
Przeczytał im list, a serca wszystkich napełniły się radością.