Piękna Egipcyanka przypatrywała się synowi puszczy ze zdziwieniem, jeśli nie ze wstrętem. Podnosząc zasłonę hondahu, rzekła do Ben-Hura, jadącego tuż na koniu:
— Czyżby to był wysłannik twojego króla?
— To Nazarejczyk — odparł tenże, nie podnosząc wzroku.
Prawdę rzekłszy, sam nie był od niej mniej rozczarowanym. Znał on wprawdzie ascetycznych mieszkańców En-gadi, znał ich obojętność na światowe względy i stosunki. Wiedział, że zwykli robić śluby, odprawiać pokuty, dręczące ciało, i oddzielać się zupełnie od reszty ludzi, jakby zgoła innej byli natury. Wiedział zresztą i był przygotowany, iż ujrzy kaznodzieję, który sam siebie zwał „Głosem na puszczy“, spodziewał się jednak, że wysłaniec króla będzie nosił dla siebie jaki znak jego potęgi. Teraz patrząc na tę dziwaczną postać, przypomniał sobie mimowolnie owe szeregi wytwornych dworaków w pałacach Cezara. Nic więc dziwnego, że zakłopotany, zmięszany, zawstydzony, zaledwie zdołał odpowiedzieć:
— To Nazarejczyk!
Całkiem innemi były uczucia Baltazara. On wiedział dobrze, że drogi boskie nie są drogami ludzkiemi, ani takiemi, jakby je ludzie mieć chcieli. On widział Zbawiciela jako dziecię w żłobie położone, a wiara silna przygotowała jego umysł na pojęcie prostoty i ubóstwa obok boskości... Siedział więc starzec w milczeniu i jakby w zachwycie, ze złożonemi na piersiach rękami, a czasem tylko cichą modlitwą poruszały się wargi jego. Nie, on nie oczekiwał króla!
W chwili tak dla nowo przybyłych ważnej i tak w rozmaity sposób wzruszającej ich serca, opodal od nich nad rzeką siedział na kamieniu jakiś zamyślony człowiek, — może rozmyślał o zasłyszanej nauce. Teraz wstał i zdawał się dążyć ku Nazarejczykowi, który znów zbliżał się ku wielbłądowi Baltazara.
Obaj, kaznodzieja i nieznajomy, szli ku sobie, a gdy z jakie dwadzieścia kroków ich rozdzielało, wtedy pierwszy zatrzymał się, odsunął ręką włosy z oczu a spojrzawszy na nieznajomego, wyciągnął ku niemu rękę, jakby dla zwrócenia nań uwagi obecnych. Idąc za tym ruchem, tłum począł się gromadzić na nowo, cichość zapa-
Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/413
Ta strona została skorygowana.