— To dziwne, dziwne — rzekł Simonides — przecież dziwniejszem mi się zdaje, że woli żyd biednym, mogąc być bogatym. Jestże tak ubogim?
Nie posiada nic i nie zazdrości nikomu jego własności, co więcej, lituje się nad bogaczami. Lecz pomijając to na razie, powiedzcie mi raczej, cobyście rzekli o człowieku, który zdołał rozmnożyć dwanaście bochenków chleba i dwie ryby, tak że tym małym zapasem nakarmił pięć tysięcy ludzi i zostały jeszcze pełne kosze ułomków. Widziałem to na własne oczy.
— Widziałeś? — zawołał Simonides.
— Co więcej wam powiem, jadłem chleb i ryby.
— Nie natem koniec — ciągnął rzecz swoją Ben-Hur — cóżbyście rzekli o człowieku, mającym taki dar leczenia, że dość choremu dotknąć się kraju Jego szaty lub zdala, gdy przechodzi, zawołać o pomoc, aby być uzdrowionym? I tego czynu byłem naocznym świadkiem i to nie raz. Gdyśmy wracali drogą od Jerycha, dwaj ślepi błagali Go o pomoc: On dotknął ich oczu, a przejrzeli. Niebawem przyprowadzono paralityka; spojrzał i rzekł: Idź do domu twego — chory wstał i poszedł. Cóż wy na to?
Kupiec nie miał odpowiedzi.
— Żali sądzicie może, że to są omamienia i sztuki kuglarskie? Słyszałem i takich, dlatego pozwólcie, abym wam w odpowiedzi jeszcze większe przytoczył cuda. Znacie wszyscy tę straszną plagę ludzkości, ową chorobę nieuleczalną, bo jedna śmierć ją leczy — trąd.
Na te słowa Amra opuściła ręce; podniosła się na wpół, aby i słowa nie uronić.
— Cóżbyście rzekli — mówił z wzrastającem przejęciem — cóżbyście rzekli, widząc zdarzenie, które zaraz opowiem. Gdy byłem z Nazarejczykiem w Galilei, wyszedł do Niego trędowaty i rzekł:
— Panie, gdy zechcesz, będę oczyszczonym.
— Usłyszawszy te słowa mąż ów, dotknął ręką trędowatego i rzekł: Chcę, bądź oczyszczonym — a człowiek był zdrów, jak każdy z nas, była zaś nas wielka rzesza.
Tu Amra powstała, włosy odgarnęła z twarzy wyschłemi rękami, cała krew biedaczki zbiegła do serca i zaledwie mogła dosłuchać dalszego opowiadania.
Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/433
Ta strona została skorygowana.