— Idź, powiedz królowi, że możemy mu dać odpowiedź. — Chłopiec wyszedł spiesznie.
Po chwili weszli dwaj żołnierze i stanęli po obu stronach podwoi; za nimi wstąpiła do komnaty dziwna postać — starzec w purpurowej sukni z brzegiem szkarłatnym; złota taśma, tak cienka, że się gięła jak skóra, przytrzymywała szatę w pasie, sprzączki obuwia świeciły klejnotami. Wązka filigranowa korona błyszczała na jego głowie. Zamiast pieczęci u naplecznika wisiał sztylet. Szedł, kulejąc i opierając się ciężko na lasce. Nie podniósł oczu, aż gdy doszedł do zgromadzonych; wtedy jakby pierwszy raz ich ujrzał, spojrzał dumnie wokoło, jak ktoś zdziwiony i szukający nieprzyjaciela, tak ponurem, podejrzliwem i groźnem wejrzeniem. Był to Heród, zwany wielkim, godny naśladowca rzymskich cezarów, sumienia zbrodniami obciążonego, dzierżący mimo podkopanego zdrowia despotycznie berło, człowiek podejrzliwy, zazdrosny i okrutny.
Gdy Herod wszedł, powstał ogólny ruch w zgromadzeniu — starsi kłaniali się nizko, grzeczniejsi wstawali i oddawali pokłon.
Po odebraniu hołdu, Herod posunął się do trójnoga, stanął naprzeciw Hillela, który pozdrowił go pochyleniem głowy.
— Odpowiedź! — rzekł król rozkazującym tonem do Hillela, oparłszy się dumnie obiema rękoma na lasce — odpowiedź!
Oczy Patryarchy świeciły łagodnością, podniósł głowę, a patrząc śmiało w oblicze królewskie, rzekł wśród ogólnego milczenia.
— Niechaj pokój Boga Abrahama, Izaaka i Jakóba będzie z tobą, o królu.
Słowa te były jakby inwokacyą, wstępem; potem innym tonem mówił dalej:
— Pytałeś nas, gdzie się ma narodzić Chrystus?
Król skinął głową twierdząco, ale złowrogiego wzroku nie odwrócił od mędrca:
— Takie stawiłem pytanie.
— Więc dowiedz się, królu — mówię tu w swojem i całego zgromadzenia imieniu, bo wszyscy się na jedno zgadzamy: w Betleem w Judei.
Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/44
Ta strona została skorygowana.