ziemię. W tej chwili, może już byłoby się skończyło i tłuszcza odeszłaby spokojnie, lecz Judasz przystąpił do Niego i rzekł:
— Bądź pozdrowion, Mistrzu.
Mówiąc to, pocałował Go.
— Judaszu — rzekł spokojnie Nazarejczyk — pocałowaniem wydawasz syna człowieczego. Po co tu przyszedłeś!
Nie otrzymując żadnej odpowiedzi, rzekł Mistrz do zgrai:
— Kogo szukacie?
— Jezusa Nazareńskiego.
— Powiedziałem wam, iżem Ja jest. Jeżeli tedy mnie szukacie, dopuśćcież tedy tym odejść.
Na to wezwanie zbliżyli się rabini, równocześnie z nimi postąpiło ku Niemu kilku uczniów, za którymi się właśnie ujmował. Jeden z nich, chcąc przeszkodzić zamiarowi pochwycenia Go, uciął ucho słudze książęcia kapłanów, ale nie obronił tem Mistrza. Cóż na to Ben-Hur? On, ów wyćwiczony żołnierz i wódz, stał spokojnie! Podczas, gdy przygotowywano sznury, którymi Go związać miano, Naza-