fundamentem wiary mych ojców, jeszcze zanim żył Abraham, polega ona na przymierzu Pana z Izraelem.
— Za dużo namiętności w tej odpowiedzi, Judo. Nauczyciel, mój zgorszył by się nie pomału, gdyby mnie kiedy ujrzał w takiem uniesieniu. Chciałem ci jeszcze coś powiedzieć, ale lękam się.
Gdy w milczeniu uszli kawałek drogi, Rzymianin rozpoczął rozmowę na nowo.:
— Myślę, że już ochłodłeś i że potrafisz mnie posłuchać, zwłaszcza, że to co powiem, dotyczy ciebie samego. Chętnie chciałbym ci się przysłużyć, bo bąć jak bąć, kohham cię — o ile mogę i umiem. Czemuż powiedz mi, nie miałbyś wyjść z tego ciasnego koła, którę, jak ci to wykazałem, obejmuje wszystko, na co wasze prawa i obrządki pozwalają?
Juda milczał.
— Któż są Mędrcowie naszych czasów? — mówił dalej Messala. — Nie ci zaiste, którzy trawią dni swoje na sprzeczkach o minione rzeczy, o Baala,[1] Jowisza[2] czy Jehowę,[3] o naukę, religję. Powiedz mi, Judo, jedno wielkie imię, wszystko mi jedno, gdzie je znajdziesz — w Rzymie, Egipcie, na Wschodzie, czy to w Jerozolimie. Niech mnie Pluton[4] porwie, jeśli to imię nie będzie imieniem człowieka, który zdobył sławę za pomocą materjału, jakiego mu obecna dostarczyła chwila. Rozumnym jest, kto z okoliczności korzystać umie. Wszak nie inaczej czynił Herod? nie inaczej Machabeusze?[5] nie inaczej pierwszy i drugi Cezar! A więc naśladuj ich i zacznij zaraz. Rzym poda ci równie chętnie rękę jak Antipatrowi z Idumei.[6]
Żyd drżał z oburzenia, a widząc, że brama ogrodu niedaleko, przyspieszył kroku, pragnąc jak najprędzej uciec.
— Rzym, Rzym! — powtarzał półgłosem.
— Bądź mądry i roztropny — ostrzegał Messala. — Porzuć szaleństwa Mojżesza wraz z podaniami, patrz na rzeczy, jakiemi są. Popatrz w twarz rzeczywistości, a ona ci powie: że Rzym, to świat! Pytaj o Judeę, a usłyszysz, że ona jest tem, czem Rzym chce, aby była.