końca nikt przewidzieć nie może. Jednak to wiem i tego pewną jestem, że choć zgniotą Judeę jak ziarno kamieniem młyńskim i pożrą Jeruzalem, które jest kwiatem całego kraju, to przecież i chwała Izraela pozostanie światłem na niebiosach, a tego światła nie dosięgnie ręka ludzka, bo historya Izraela jest zarazem historyą Boga. On sam pisał ją rękami ludzi do tego wśród Izraela wybranych, mówił ich językiem, był obecnym we wszystkiem dobrem, które czynili, nawet w najmniejszem. Nie dość na tem, był ich prawodawcą na Synai, przewodnikiem w pustyni, wodzem wśród wojny a królem w sądzie. I jeszcze dalej, kilka razy uchylił zasłony swego przybytku i w jasnościach niebiańskiej chwały mówił jak człowiek do człowieka, wskazując drogę cnoty i szczęścia, czyniąc obietnice świadczące o Jego wszechmocności i stałości w zachowaniu przymierza na wieczność zaprzysiężonego.
Wobec tego wszystkiego, czyż być może, aby ci, synu mój, z którymi Jehowa tak przebywał, nic od Niego nie przejęli? żeby w ich życiu, sprawach i czynach, obok ludzkich zdolności, nie było jakiejś przymieszki boskiego pochodzenia? żeby ich geniusz, choćby po upływie wieków, nie był odbłyskiem nieba?
I czas jakiś cisza zaległa w komnacie, prócz szelestu wachlarza nic słychać nie było.
— Jeśli mówiąc o sztuce, myślimy tylko o malarstwie i rzeźbie, to prawda — rzekła wkrótce — że Izrael nie ma artystów.
To wyznanie zrobiła z żalem, bo należąc do Saduceuszów, wielbiła piękno w jakiejbykolwiek pojawiało się formie, czemu przeciwili się najwięcej Faryzeusze.
— Każdy sprawiedliwy musi nam jednak przyznać — mówiła dalej — że zręczność rąk naszych skrępowało przykazanie: „nie zrobisz sobie ani obrazu ani podobizny.“ Zakaz ten rozciągnęło prawodawstwo poza jego cel i czas. Nie należy też zapominać dwóch Izraelitów Bezaeela i Aholiaba, mistrzów budowniczych pierwszego przybytku, o których napisano jest, że byli biegłymi we wszystkich rodzajach rzemiosła, utworzyli złotych Cherubów, zdobiących skrzynię arki przymierza. Postacie te były z szczerego złota, skrzydłami swemi mają okrywać i ocieniać tron Boski, stoją naprzeciw sobie i twarzą zwrócone są ku skrzyni laski. Któż śmie twierdzić, że postacie te, to nie arcydzieło sztuki?
Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/80
Ta strona została skorygowana.