Podniosła na niego oczy ze zdziwieniem.
— Cóżby na to powiedziała Amra?
— Rodzice Amry byli stróżami ogrodów nad Nilem i bałwochwalcami.
— Ależ Gamaliel.
— On twierdzi, że to są bezbożne wymysły pogan.
— Tirza patrzyła na amulet z żalem i nieufnością. — Cóż mam z nim robić?
— Noś go, siostrzyczko. Zdobi cię, upiększa, chociaż zaprawdę i bez niego piękną jesteś.
Zadowolona, założyła amulet właśnie, gdy Amra wnosiła tacę z miednicą, wodą i ręcznikami.
Ponieważ Juda nie był Faryzeuszem, więc umywanie nie zabrało mu wiele czasu; a gdy niewolnica odeszła, Tirza podjęła trud uczesania brata. Skoro ułożyła jego kędziory stosownie do swego gustu odwiązała metalowe zwierciadełko, które, jak wszystkie kobiety tego kraju, nosiła u paska i podała je bratu, aby ją pochwalił i ujrzał, jak jest pięknym. Wśród tego zajęcia zaczęli znów rozmawiać:
— Co powiesz na to Tirzo — wyjeżdżam....
Przerażona, załamała ręce.
— Wyjeżdżasz.... kiedy.... gdzie.... dlaczego....
— Otóż i trzy pytania jednym tchem! Co za ciekawość! Po chwili rzekł poważnie: Wiesz zapewne, że prawa nasze każą mi obrać jakiś zawód, zajęcie; nasz zacny ojciec zostawił mi tak w tem, jak we wszystkiem najlepszy przykład. Gardziłabyś mną sama, gdybym w lenistwie używał owoców jego przemysłu i wiedzy. Jadę do Rzymu.
— Weź mnie z sobą!
— Przecież oboje nie możemy opuścić matki, musisz z nią pozostać. Twarz jej pokryła się smutkiem.
— Niestety! Ale czyż koniecznie musisz jechać? Wszak tu w Jerozolimie możesz się nauczyć wszystkiego, czego potrzeba kupcowi — jeśli myślisz temu zawodowi się poświęcić.
— Właśnie nie jest to moim zamiarem. Prawo nie wymaga, aby syn był tem czem był ojciec.
— Czemże innym możesz być?
Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/88
Ta strona została skorygowana.